niedziela, 2 marca 2014

Wojenny ćwierk, czyli z wojną oswajanie

Blog wstrzymał oddech na czas ukraińskiej rewolucji, przepraszam. 

Już prawie nic mnie nie zadziwia na tyle, bym mógł wylać to na tutejszych łamach. Jednak prawie daje pewne pole do popisu i postaram się to pole teraz zaorać, obsiać i co tam się z polem robi. 

Oto Ukraina dała nam szansę z niewielkiej odległości przyjrzeć się wojnie. Na szczęście takiej niezbyt wielkiej, ale na nieszczęście takiej, która pochłonęła około 100 ludzkich istnień. Dla mnie, człowieka, który urodził się w roku 1993, a w miarę świadomie obserwuje losy świata od zaledwie paru lat, wojna jest czymś niezwykle odległym i nierealnym. Z mediów zaś płynie jasny przekaz, że wszyscy (poza Putinem oczywiście) na świecie chcą przede wszystkim pokoju. Nawet wszystkie wojny prowadzone w XXI wieku to operacje pokojowe! Na pewno nie chodzi w nich o żadne korzyści, które byłyby nadrzędne wobec ogólnoświatowego pokoju.*

Wobec przyswajania takiego obrazu świata, zderzenie z wydarzeniami rozgrywającymi się za naszą wschodnią granicą jest dosyć dużym szokiem, ale nie mam zamiaru zajmować się w tej chwili rozstrzyganiem kto ma rację, kto jej nie ma, kto tym steruje, a może czy jest to spontaniczna inicjatywa. Nie czuję w tej chwili wystarczających kompetencji w tym zakresie.

Cóż mnie tak dziwi?

W zasadzie nie ma tutaj co mówić o zdziwieniu, bardziej jest to jakaś forma szoku czy trwogi. Jeśli chcę się dowiedzieć jak ma się sytuacja w centrum walk, wchodzę do internetu. A tam już nie brakuje niczego. Na Youtube pod dostatkiem jest filmów. Możemy zatem bez problemu dowiedzieć się jak człowiek reaguje na postrzał, lub też jak wygląda mózg w czapce. No dobra, wiemy już jak wygląda bitwa i jej ofiary, ale przecież są jeszcze te nieubrudzone persony w garniturach. Co oni na takie rozboje?

Mogę wejść na któryś z portali informacyjnych, ale jeśli bardziej cenię sobie informacje z pierwszej ręki, do tego podane w zwięzłej formie, to wybiorę raczej Twittera, gdzie wielu pierwszoplanowych aktorów polskiej sceny politycznej, na czele z sikorskimradkiem, prowadzi swoje konta/kampanie wyborcze. Być może jestem jakiś opóźniony, ale dziwnie mi wygląda, że gość będący jedną z najważniejszych osób w Polsce wykonuje swoje obowiązki po czym szarpie się za internety i płodzi wpisy typu:
 Zakończyła się telekonferencja ministrów SZ USA, UE, GB, D, FR, IT, Tur, CAN, JAP i Polski ws. rosyjskiej interwencji zbrojnej wobec Ukrainy
Jeszcze lepszym przykładem dość szczególnej odmiany języka polskiego popisał się rzecznik MSZ:
Min. już w Kancelarii narada+intensywne konsultacje z partnerami z UE i USA o sytuacji na
To tylko przykłady, nie żadne odosobnione przypadki. W moim odczuciu Twitter powoduje pewną degrengoladę języka pisanego i nie mogę jakoś sobie poukładać w głowie faktu, że osoby, które powinny dawać przykład swoim zachowaniem, poddają się idiotycznej modzie na skracanie wszystkiego do 160 znaków.

W każdym razie tak nam się jawi dyplomatyczna strona konfliktu zbrojnego w 2014 roku. Nie żadne obszerne oświadczenia, tylko właśnie 160-znakowe ćwierki.

No i jeszcze samojebki z Majdanu.


* Refleksje na temat pokojowych wojen i ich kreacji w mediach powinny znaleźć rozwinięcie w niedalekiej przyszłości

Pozdrawiam (:

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*