czwartek, 15 sierpnia 2013

Problem jest taki

Celebruję każdy dzień szalonych wakacji, udało mi się wyizolować od wszelkich istnień i sytuacji mącących sielankę. Ciężko jest mi się oprzeć wrażeniu, że jest to moim wielkim sukcesem, dzięki któremu wypoczywam nawet robiąc sobie kawę. Ba, nawet robiąc kawę komu innemu, czego jednak dla bezpieczeństwa wolę się wystrzegać. Jednak owo osiągnięcie kładzie się cieniem na moją płodność literacką, zatem również na tego biednego, porzuconego bloga. Można by powiedzieć, że udało mi się oczyścić umysł, głowę, aurę, innymi słowy - wydalić wszelkie odpady. Teraz brak postów wydaje się być w miarę logiczny, hę?

Generalnie to świetna sprawa i każdemu polecam. Wstaję rano albo mniej rano, funkcjonuję sobie w swoim małym środowisku. Jeśli czytam wiadomości, to tylko sportowe; jeśli rozmawiam, to tylko z tym, kto nie będzie chciał zaburzyć mojego spokoju. Nie muszę też odpierać żadnych ataków na moją osobę, co również bardzo sobie chwalę, bo z utrzymaniem radosnego samopoczucia nie ma zbyt dużo roboty. 

Jak jednak podejrzewam, od października sytuacja ulegnie zmianom, bo na całego rozpocznę funkcjonowanie w społeczeństwie, pośród ludzi, którzy choćby pośrednio będą gwałcić moje zmysły swoim zachowaniem. Wtedy ratunkiem okaże się ten biedny, zapomniany blog, a Wy będziecie pierwszymi (no, najdalej drugimi), którzy się dowiedzą o tym, dlaczego świat jest zły. Będę pisał o babach w dziekanacie, o których już kiedyś miałem świetny materiał, ale niestety nie prowadziłem wtedy bloga i wszystko pozapominałem... Będę pisał o ludziach, którzy żyją, by dawać świadectwo, najczęściej własnej głupoty. 

Ostatnio nawet zacząłem analizować pisemnie wojnę, jaka wywiązała się między katolami i atolami, głównie na portalu kwejk.pl. Niestety głupota obsadzona z równą siłą po jednej i po drugiej stronie barykady cholernie mnie zniechęcała do zgłębiania motywów ludzi walczących. Cholernie i zresztą skutecznie, bo porzuciłem to przedsięwzięcie na rzecz śnienia pięknych snów, których nie pamiętam. Jest jednak nadzieja, że wrócę do tamtej sprawy i napiszę PRAWDĘ. 

Wracając jednak na lajfstajlowy tor tego bloga, chciałbym Wam przedstawić dobrą metodę, coby post nie był taki pusty w całej swej objętości. Warto zauważyć, że po raz kolejny potwierdza się moja główna i autorska prawidłowość: Lajfstajl ludzki warunkowany jest przez życiowe ambicje. Dzisiaj rozpatrzę postawę człowieka, którego życiowe ambicje nie są wygórowane, ale są. Taki człowiek przyjmuje świadomość, że nie zmieni całego świata, nie będzie nim rządził, tak jak robi to kilka, no może kilkanaście rodzin. Po prostu nie urodził się na tyle dobrze, by to robić. Mimo takiego ciosu otrzymanego na samym wejściu (a w zasadzie, jeśli mówimy o początku życia, to na wyjściu), człowiek taki nie traci pogody ducha, sytuuje się pośród społeczeństwa i za bardzo się nim nie przejmuje. Przejmuje się niewielką grupą ludzi, którzy według niego są tego warci. Jego styl bycia nie jest nazbyt ekspansywny, dzięki czemu ludzie nie muszą na niego głosować w wyborach samorządowych i żadnych innych. Lubię takich ludzi, więc jeśli chcecie, to wiecie jak mi się przypodobać.

Dziękuję za uwagę, i zachęcam do lajkowania po lewej, technologia idzie do przodu, a jakże! Favikonę też fajną sobie sprawiłem, tam na górze przy tytule zakładki, Wam też mogę zrobić za pińdziesiąt złoty. Aha, i jeśli macie pokój jednoosobowy w Lublinie do wynajęcia to dawajcie znać, z chęcią wynajmę. 

Pozdrawiam! (:

6 komentarzy :

  1. Kawy to bym się napiła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też! :-)
    Max pisz pisz pisz i myślę, że mógłbyś wplatać np 3 ładne obrazki między wiersze. Wtedy by się milej tutaj przebywało. Taki relaks.. czytanie czytanie i oglądanie...czytanie czytanie.. i oglądanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A wyjeżdżasz gdzieś na wakacje?

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*