Im głębiej wchodzę w temat apostazji, tym bardziej jestem zdezorientowany. Okazuje się, że ta kwestia to wielki burdel, którym nie wiadomo kto rządzi, ale na pewno póki co bliżej do tej roli kościołowi z konkordatem, niż Rzeczpospolitej z Konstytucją RP.
Opiszę wszystkie wnioski, które wyciągnąłem z długiej wędrówki po rozmaitych stronach:
Natknąłem się na ślad dokumentu wydanego przez prymasa Glempa chyba w roku 1987 dotyczący małżeństw mieszanych oraz apostazji. Była w nim zawarta instrukcja, według której formalnym aktem apostazji było oświadczenie woli przekazane proboszczowi, bądź oświadczenie ustne wobec dwóch świadków. Ów dokument został zatwierdzony przez władze watykańskie i wygląda na to, że obowiązywał. Tak banalna procedura być może na owe czasy była rozsądnym wyjściem, bo społeczeństwu drogę oświetlał przecież największy z Polaków, autorytet ponad wszelką miarę Karol Wojtyła i mało kto wpadał na tak głupi pomysł jak apostazja.
Niestety jakichś konkretniejszych danych na temat instrukcji Glempa nie mogłem odnaleźć, a szkoda, bo istnieją poszlaki wskazujące, że nawet w świetle prawa kanonicznego to właśnie tę procedurę należałoby posądzać o obowiązywanie, bo żadna inna nie została formalnie przyjęta ani przez Watykan, ani ponoć nawet przez polskie diecezje.
- przekazać własnoręczne oświadczenie proboszczowi miejsca zamieszkania w obecności dwóch pełnoletnich świadków (oświadczający także musi być pełnoletni);
- do wniosku należy załączyć odpis aktu chrztu (jeśli parafia miejsca zamieszkania i parafia chrztu to dwie różne sprawy, to trzeba sobie zrobić wycieczkę);
- proboszcz przyjmujący jest zobowiązany przesłać dokumenty do kurii diecezji, która nakazuje dokonać adnotacji w księdze parafialnej, ewentualnie przesłać informację do kurii diecezji, do której należy parafia chrztu.
Niby nie jest to instrukcja bardzo skomplikowana, ale wydaje mi się, że można ją postrzegać jako znak czasów. Konferencja zauważywszy postępującą laicyzację społeczeństwa, postanowiła dopieprzyć odrobinę utrudnień. Dlaczego? Bo bardzo dobrze wypada w debacie publicznej argument pod tytułem: "ALE PRZECIEŻ 95% POLAKÓW TO KATOLICY!".
Dla porównania w Niemczech nie ma mowy o żadnych świadkach, a nawet o pełnoletniości - apostazję może własnoręcznie przeprowadzić 14-latek, a młodszych mogą z interesu wypisać opiekunowie prawni. W Polsce rodzice absolutnie nie mają takiego prawa, za to w pełni logiczne jest, że mieli prawo, a wręcz święty obowiązek niewiniątko ochrzcić. W Niemczech w ogóle pod tym względem jest nieco lepiej, bo równe siły ma tam kościół katolicki i protestancki. Oba potrzebują podatków, a jak który bezbożnik żałuje bogu, to go wypieprzają z listy i nie chodzą do niego po kolędzie. I problem z głowy, chyba, że komuś klątwa ciąży.
Kolejny absurd kościoła: Harry Potter źle - ekskomunika dobrze.
Wracając jednak do meritum, ta niby niezbyt skomplikowana polska instrukcja jak widać na tle normalności wypada jednak na skomplikowaną, a dodać należy, że dodatkowym problemem jest niechęć proboszczów do dokonywania adnotacji w księdze chrztu, o czym donoszą ludzie walczący z tym aparatem. Doprowadziło to poprzez sądy wszystkich instancji do Naczelnego Sądu Administracyjnego i jego decyzji opisanych w części pierwszej.
Przypominam, że owocem owych decyzji były wydawane przez GIODO nakazy dokonania adnotacji w księdze chrztu. Wszystkie dane osobnika tak czy inaczej pozostaną we władaniu kościoła, który będzie je przetwarzał aż po dzień apokalipsy i żadne konstytucje czy inne tego typu świstki tego nie powstrzymają, bo kościół ma konkordat, który broni go przed działaniem nań polskich ustaw o gromadzeniu danych osobowych. Co więcej znawcy prawa kanonicznego twierdzą zgodnie, że tak naprawdę żadna apostazja nie sprawi, że przestaniesz być katolikiem, bo zasada brzmi: "raz katolik, zawsze katolik". Nie jestem pewien, ale pewnie w razie potrzeby poprawienia statystyk, wszyscy apostaci zostaną włączeni w poczet katolików, bo, jak wiadomo, 95% POLAKÓW TO KATOLICY, a reszta to pewnie nie Polacy. Tak naprawdę według danych statystycznych z 2011 roku rzymskich katolików jest aby niecałe 87%.
Kolejny absurd kościoła: będąc istotą nieświadomą, można zostać przez osoby trzecie mianowanym katolikiem, ale będąc istotą świadomą nie czując się nawet przez chwilę katolikiem, nie można osobiście podejmowanymi krokami przestać nim być.
O instrukcji michalikowej warto wspomnieć, że po dziś dzień nie uzyskała ona formalnej akceptacji Watykanu, chyba dlatego że twórcy o nią odpowiednio nie zadbali. Co więcej, nie została ona oficjalnie przyjęta przez większość diecezji, a mówiąc większość nie mam na myśli 51%, tylko fakt, że przyjęła ją tylko diecezja łomżyńska. Ponadto, instrukcja KEP-owska jest w świetle prawa zarówno kanonicznego jak i powszechnego nic nie warta,
co podstępnie sprawdzały osoby związane ze stroną wystap.pl. Tak jak mówiłem na wstępie,
burdel nieład związany z apostazją jest znacznie większy niż się spodziewałem. Nie ogarniają go chyba też sami hierarchowie, którzy pultają się w meandrach prawa kanonicznego interpretując je na różne sposoby zależnie od tego, co będzie im bardziej na rękę w danej chwili. Jeśli dobrze zrozumiałem to, co chciałem zrozumieć, w tej chwili walczą od dłuższego czasu o watykańską akceptację swojej świętej instrukcji, bo aktualnie zdają się nie mieć wystarczającej prawnej podstawy, by walczyć z wyrokami NSA. Stronę
www.wystap.pl polecam, bo zawiera bardzo dużo informacji, które niestety czasami ciężko zrozumieć, niemniej jest to chyba jedyna strona na ten temat warta polecenia.
Tyle o procedurach kościelnych, które i tak są gówno warte, więc nie warto o nich czytać. W świetle prawa polskiego nie jesteśmy katolikami od dnia, w którym parafia potwierdzi odbiór przesyłki, w której zawrzemy swoje oświadczenie woli potwierdzone kserokopią dowodu tożsamości. Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że sprawa przynależności do związków wyznaniowych bezpośrednio dotyka kwestii wolności sumienia i wyznania oraz ochrony danych osobowych, dlatego powinna być rozpatrywana na gruncie prawa powszechnego. A skoro żyjemy w państwie prawa, a nie wyznaniowym, to ja się z tym zgadzam i mocno chcę wierzyć w wyższość Konstytucji RP nad konkordatem. NSA to organ, którego decyzji zwykło się raczej nie podważać. Zrobili to dziennikarze
Naszego Dziennika, którzy w mojej opinii ośmieszyli się, zrobił to także
biskup Wojtek Polak i kilka innych osób cytowanych w wymienionych artykułach. Pośrednio zrobił to także rzecznik KEP, który jednak rozsądnie poradził, by pochopnie nie ferować wyroków, że został złamany konkordat i konstytucja. Warto mieć choćby taką ilość pokory, aby nie uważać się za specjalistów lepszych od sędziów NSA.
Pozdrawiam i przepraszam za opóźnienie (: