środa, 25 września 2013

Kult pieniądza

Wpis dedykuję autorowi komentarza, który wyrwał z marazmu.

Kochani moi, blog porzucony, bo straciłem wiarę w świat, na którym żyję. Zapowiadało się tak miło, a tu klops. Nie mogło być inaczej, po prostu byłem już pewien, że to miejsce nie jest zdatne do życia. Nie dla mnie. Nie dla osoby wrażliwej, nie dla idealisty, tak samo jak nie dla Indian. 

A jednak, choć nie było szumnej dezaktywacji, następuje wielka reaktywacja! Oto wlana w serce nowa nadzieja i to przez nikogo innego, a przez zwierzchnika kościoła rzymskokatolickiego, zwanego tu i ówdzie papieżem, a jeszcze gdzie indziej ojcem świętym. Dla mnie to po prostu Franczesko. Poczciwy, wesoły dziadzio, który, ani się obejrzycie, przywróci świat na właściwe tory! Sam w to nie do końca wierzę, ale wszystko wskazuje na to, że niedługo odniesie on spektakularny sukces. Nie na skalę Watykanu; nie na skalę swojego kościoła, ale na skalę całej ludzkiej cywilizacji! Przepraszam za tą przemysłową ilość wykrzykników, ale moja euforia jest nieopisana! 

Oto Don Padre Franczesko w spontanicznym odruchu przemówił do ludu, że pieniądz nie może być bożkiem, że koniec z kultem pieniądza, że trzeba z nim walczyć! Kochani, Panowie (i Panie), czapki z głów, oto Geniusz! Nie mówię o Chopinie - mówię o Franczesko! Antycypując*, powiem do czego zmierzam: miarą wielkości człowieka są jego spontaniczne odruchy. Wiecie co rozumiem przez spontaniczny odruch? Dla mnie to jest na przykład umycie po sobie talerza, albo dwuminutowa przebieżka wokół domu. A dla Franczeska? Dla niego to zmienianie losów cywilizacji. I tu jest ta subtelna różnica. To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego ja nie jestem posłem, prezydentem, papieżem. Nie chodzi o to, że mam dopiero dwadzieścia lat, chodzi o te właśnie odruchy. Wyobraźcie sobie, że idziecie przez park w leniwe niedzielne popołudnie i nagle myślicie sobie: "ach, ładna dzisiaj pogoda, chyba zmienię świat". Macie tak? Nie macie. Nawet jeśli macie, to nic Wam z tego nie wychodzi. A Franczesko? Dla niego to jest jak splunąć.

O co w ogóle chodzi, dlaczego niby Don Padre Alternativo Franczesko zmienia jakiekolwiek losy? Może jeszcze tego nie widzimy, ale już wkrótce na pewno wiele spraw zacznie przybierać nową formę. Już sobie wyobrażam zreformowane nabożeństwo: setki ludzi w kościele, między ławami przeciska się kościelny z pełną tacą, a ludzie sięgają. Kto ile potrzebuje, tyle bierze. Albo lepiej - ludzie podchodzą do komunii, a kapłan każdemu piątaka do buziaka. Kiedy dokładnie nastaną te czasy? Dokładnie nie wiem, zapewne niedługo i mam nadzieję, że Wy mi o tym powiecie, bo ja mogę coś przeoczyć. Generalnie bez takiej informacji nie próbujcie zaczynać rozmowy na temat mojego nawrócenia. 

Wszystko wskazuje na to, że Franczesko obrał sobie za cel spokój kleru, który już jest zaburzony jak dawno, a cały czas spadają na niego kolejne bomby. Jak tak dalej pójdzie, zestresowani pasterze nie będą mogli się skupić na należytym wypasaniu dusz, a rynek zaleje fala wtórnych dóbr doczesnych: 


A podsumowując w kilku słowach, watykański pijar jeszcze nigdy nie działał tak sprawnie i celnie.

*użycie słowa antycypując dedykuję pamięci osoby, która powiedziała mi, co to słowo znaczy (i wiele innych ciekawych rzeczy). 

Pozdrawiam, lajkujcie! (:

4 komentarze :

  1. Dziękuję serdecznie za tą dedykację. Ostatnio specjalizuję się w przywracaniu osób z duchowych zaświatów.
    A co do Franczeska - fajny gostek!

    OdpowiedzUsuń
  2. no żem czekała na tematyke papieskiego pijaru bo media nie milczo, jutro przeczytam bo dzisiaj już na nic,
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. A któż to jest autorem tego komentarza?

    OdpowiedzUsuń
  4. A kto Ci powiedział co znaczy słowo antycypując? Pijar kościoła ostatnio faktycznie dobry, powiedziałabym sprytny! Ale wcale się nie dziwię... pozdro Maxymalny! :)

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*