poniedziałek, 24 czerwca 2013

Dobrze gadają, polać im cyqt!

Na maturze można zdawać przedmioty uważane często za drugorzędne, chociaż wszystkie są ważne i wpływają na całościową ocenę uczniów. To dlaczego nie można zdawać religii? – zapytał abp Józef Michalik.

No właśnie, dlaczego? To powinno być oczywiste, tak jak oczywista jest katecheza w szkole, po dwie godziny w tygodniu przez 12 lat, jak dobrowolne w niej uczestnictwo no i oczywiście jak finansowanie jej z budżetu państwa! A jednak jakieś antypolskie wtyki w rządzie mają czelność do tego nie dopuszczać.

No dobrze, to może teraz jakieś argumenty przeciwko religii na maturze panie Michaliku:


Po pierwsze, o ile dobrze pojmuję, religia to nie jest nauka. Jak zręcznym mądralą byś nie był, to nie podciągniesz przedmiotu pod tytułem "religia" do zakresu pojęciowego słowa "nauka". Wydaje mi się, że w żadnym innym wypadku klerowi nie zależałoby na traktowaniu ich religii jak nauki, chociaż z drugiej strony  ci ludzie mają kreacjonizm za teorię naukową... 

Poza tym skoro program nauczania przedmiotu religia ustalany jest i zatwierdzany przez władze kościelne, co już samo w sobie jest absurdalne, to dlaczego maturą z tego przedmiotu miałoby zajmować się MEN? Niech kościół sam sobie zorganizuje maturę z religii, światli księża poukładają na pewno ciekawe pytania, zajmą się organizacją, wyłożą na to wszystko pieniądze i będą mieli swoją wymarzoną maturę z religii. Po co? Nie wiadomo.

Załóżmy, że matura z religii jest potrzebna do tego, do czego zdającym są potrzebne inne przedmioty, czyli do dostania się na wymarzone studia. Wygodniej i taniej byłoby zorganizować komisyjne egzaminy wstępne z religii dla kandydujących na studia teologiczne (bo gdzie indziej ktoś by tego wymagał). Musieliby się na przykład pomodlić - oceniana zgodność rytmu, z tym najpopularniejszym mszalnym, oczywiście znajomość tekstu i skuteczność modlitwy mierzona przez fachowców powołanych przez boga. 

Czy w ogóle ktoś zna jakieś argumenty za tym, że matura z religii to absurd na absurdzie?

Niemniej panu Michalikowi i jemu podobnym zależy tak bardzo na tej sprawie. Dlaczego? Może dlatego, że z przyczyn praktycznych matura z religii bardzo ułatwiła by komuś życie, a poza tym religia w edukacji państwowej jest dyskryminowana, zsuwana na ostatni plan? Czy człowiek, który zaszedł tak wysoko w kościelnej hierarchii mógłby naprawdę tak uważać, szczerze wierzyć w to co uważa i być w pełni zdrowy (w jednym czasie)?

Ja mam takie nieśmiałe sugestie, że to może nie chodzić do końca o to. Raczej o to, że kościół bacznie obserwuje społeczeństwo i nie chce, by owo społeczeństwo myślało, że ów kościół ma w owej Polsce łatwe życie. Dlatego  cały czas musi o coś walczyć i głośno o tej walce opowiadać. Walka o religię w szkole trwa z resztą od ponad dwudziestu lat chyba bez przerwy i jest tematem na odrębny artykuł, który na pewno spłodzę z właściwym dla siebie subiektywizmem sfokusowanym na zadawanie ciosów kościołowi.

A skoro już przy temacie, to może matura z religioznawstwa miałaby sens? Tak, ja myślę, że jakiś by miała, ale jak na razie nikomu na takim egzaminie nie zależy i raczej zależało nie będzie. A już na pewno nie panu Michalikowi    i jego ziomkom, którzy mocno apelują o nacisk na kształcenie moralne              i etyczne. I znowu to samo pytanie: czy jest możliwe, że pan Michalik naprawdę uważa, że religia w szkole=kształcenie moralne i etyczne? Być może w pewnej części to równanie jest prawdziwe, ale tylko wtedy, kiedy trafi się katecheta prezentujący odpowiedni poziom. Nie zdarza się to często, ze swojej kariery ucznia mogę wspomnieć jedną taką osobę spośród chyba sześciu. W dodatku zrezygnowała z nauczania stosunkowo szybko, co też daje do myślenia...

Koniec części pierwszej cyklu zatytułowanego roboczo "Religia w szkole jest podobnie sensowna, jak wygłoszenie kazania na mszy w Polsce, bo i tak nikt nie słucha, jeśli nie wygłasza go co najmniej biskup, bo jeśli co najmniej biskup, to słuchają go dziennikarze, którzy piszą o tym później artykuły, którymi interesują się najczęściej tylko innowiercy i ateiści, a jeśli kazanie wygłasza papież to słuchają go też katolicy, którzy czekają aż później znawcy wychwycą z całości kultowe cytaty, które przejdą do historii i będzie wypadało je znać".

Kolejne części cyklu pojawią się jak je napiszę i uznam, że warto je opublikować. Przepraszam za zatytułowanie cyklu w sposób chamski, generalizujący, raniący prawdziwie aktywnych w swej wierze katolików, ale taki już jestem, jak to mówią, zimny drań.



Pozdrawiam (:

5 komentarzy :

  1. 2 godziny przez 12 lat? To będzie .. 12lat..po 10 miesięcy.. czyli 120 miesięcy.. każdy po 4 tygodnie.. to będzie 480 tyg... czyli 960 godzin programowania mózgu każdej owieczki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Max! Religia w szkole, jak i na maturze jest tak potrzebna jak cycki bykowi. Jest potrzebna duchowieństwu w celu dalszej indoktrynacji społeczeństwa. Chyba w żadnym kraju, poza Iranem, nie wpadli na ten idiotyczny pomysł, który zapewne znajdzie się w mojej "Historii Głupoty w Polsce"!
    Będę zaglądał na Twój arcyciekawy blog.
    Pozdro
    Andrzej Rodan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuje Pan ukończyć pisanie "Historii Głupoty w Polsce" za życia? Nie wróżę sukcesu, temat jest długi, by nie powiedzieć nieskończony ;)
      Również pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny! :)

      Usuń
    2. Mącik, ukończę "Historię Głupoty w Polsce" jeszcze w tym roku, a potem będę pisał dalsze tomy, ha ha ha!S zukaj na swoim blogu tematów dla mnie. Albert Einstein powiedział ongiś: "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej".
      Andrzej Rodan

      Usuń
  3. Witaj. Czekam na ciąg dalszy.(G.K.)

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*