piątek, 28 czerwca 2013

Wychowanie moralne i etyczne w szkole.

Jak sam tytuł wskazuje, jest to kolejna część cyklu "Religia w szkole jest (...) bezsensowna (...)". Gówno prawda, wcale na to nie wskazuje - chciałoby się rzec, ale działalność ludzi pokroju bohatera jednej z poprzednich publikacji - pana Michalika - sprawia, że wychowanie moralne i etyczne w szkole najczęściej sprowadza się tylko i wyłącznie do lekcji religii. 

Dzisiaj opowiem o stronie czysto teoretycznej wspomnianej niedawno kleru dwudziestoletniej wojny o religię w szkole. O przywróceniu jej po najciemniejszym okresie w historii naszego kraju, który przyrównać można chyba jedynie z okresem "od początku do 966 roku", mianowicie po okresie PRLu. Śmiało można powiedzieć, że dla Polski był to okres straszniejszy, niż dla rozwoju nauki tysiąc lat średniowiecza, jak sądzę. Tak naprawdę to nie wiem, urodziłem się w 1993 roku. 

Było ciepłe lato 1990 roku, kiedy poczęto dyskutować o przywróceniu religii do szkół. Oczywistym było, że katechizacja to jedyna droga, by wpoić dzieciom wartości moralne na przyzwoitym poziomie. Powstaje pytanie:
- Gdzie można by te dzieci indoktrynować katechizować? Może w kościele? Może przy kościele? Niee, lepiej w szkole. Szkoła to takie wydaje się odpowiednie miejsce, wręcz idealne, bo przecież tam chodzi dużo katolickich dzieci na lekcje! 
- No ale chodzą tam też inne dzieci przecież, bo to szkoła jest polska, zatem świeckie miejsce, zdaje się.
- No taak, taak, świeckie, ale tam tyle dzieci katolickich, to gdzie lepiej będzie jak w szkole?
- Chyba lepiej w kościele, tak jak do tej pory katechezy dla młodych prowadzić. Skoro i tak ma być dobrowolne uczestnictwo, to po co to zmieniać?

Tak sobie to wyobrażam. Jednak siłą merytorycznych argumentów (bądź strachu przed konfliktem z kościołem, ale to teoria spiskowa tylko) stanęło na tym, że lekcje religii w szkole będą lepsze dla ludzkości, a do tego nie będzie się to kłóciło z konstytucyjną świeckością państwa. No bo niby w jaki sposób? Przecież jak ktoś nie będzie chciał, to sobie elegancko pójdzie na etykę, po prostu nie zapisze się na religię, tylko na etykę. Albo w ogóle na nic nie pójdzie, będzie miał więcej czasu, poganin pieprzony. Swoją drogą chyba nigdy nie udało się wprowadzić żadnej ważnej zmiany tak szybko, jak tej natchnionej wolą biskupią. Pomyślcie tylko: rozpoczęcie debaty w końcówce maja, zaś już od 1 września dzieci mogą cieszyć się darmową katechezą! Szaleństwo!

Szalone były również założenia organizacyjne. Katechezy były w pełni organizowane przez kościół: program nauczania tworzył kościół, katecheci byli wyłaniani przez kościół, lekcje prowadzili nieodpłatnie, generalnie państwo nie ponosiło kosztów materialnych swojej decyzji. 

Oczywiście, że nie mogło to trwać wiecznie. Bp Tadeusz Pieronek stwierdził, że rezygnacja z zapłaty katechetom była nieuzasadnionym ustawowo gestem ze strony Kościoła (dobrze, że wprowadzenie religii było uzasadnione ustawowo). Kodeks Pracy nie przewiduje pracy bez zapłaty. „Nie można tego przeciągać w nieskończoność” – powiedział biskup. Ja tam to rozumiem - proszą cię o prowadzenie najważniejszego przedmiotu w szkole, to należą ci się pieniążki, to jest logiczne. Dobrze, że nie zrzucili na państwo pozostałych obowiązków, jak konstruowanie podstawy programowej czy wyłanianie katechetów. Nasi hierarchowie to jednak mają gest!

Natomiast nie została prawnie ustalona inna sprawa, która gdzieś w toku wydarzeń wyewoluowała do swojej dzisiejszej formy. Mianowicie ktoś wyraźnie zaspał i zapomniał spisać dokumentów, rozporządzeń i ustaw o tym, że uczniowie, którzy nie będą uczestniczyli w lekcjach religii, będą pozostawiani samym sobie i będzie to ich problemem, że są jakimiś odmieńcami. I przez taką gafę panuje teraz powszechne przekonanie, że uczniów nie uczestniczących obowiązują lekcje etyki (w międzyczasie zarządzono, że uczeń, który nie będzie chciał uczestniczyć w katechezie nie ma prawa po prostu zrezygnować z tych zajęć, może je tylko zamienić na etykę). Do dzisiaj też papiery stanowią, że lekcje katechezy są organizowane na prośbę uczniów lub ich opiekunów prawnych. Nieporozumienie.

Mniejsza z tym, to nie problem. Kolejnym ważnym etapem wojny była bitwa o uwzględnienie oceny z religii na świadectwie. No bo dlaczego nie? Biskup rzecze, że to ocena ściśle określonego zakresu wiedzy (pewnie naukowej), więc dlaczego do cholery znowu próbuje się walczyć z kościołem? Szczęśliwie udało się i tę bitwę wygrać, ocena na świadectwie jest (to znaczy ja miałem same kreski), nawet od sześciu lat wlicza się do średniej ocen, no bo w końcu dlaczego nie. Przedmiot jak każdy inny. 

Mam nadzieję, że rozumiecie dlaczego się irytuję, gdy słyszę o kolejnych żądaniach hierarchów. Wiem, że raczej mało osób spośród tych, które znam, orientuje się w historii tej wojny, dlatego uznałem, że warto o tym napisać.

Aktualnie walka trwa jak wiadomo o maturę z religii. Patrząc na przeszłość tej wojny, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zwycięzca bitwy będzie jak zwykle ten sam. Z etyki na pewno też wprowadzą...

Ps. Polecam znaleziony przeze mnie składny artykuł, o który się opierałem, i z którego czerpałem wiedzę. Pomimo że zawiera on autentyczne stenogramy i protokoły z posiedzeń tzw. Komisji Wspólnej, to w wielu miejscach chciałem w poczuciu ogarniającej beznadziei doszukiwać się w nim celowo załączonej ironii i groteski, bo brzmi to po prostu absurdalnie. Artykuł polecam nawet bardziej od swojego, ale że jestem dosyć złośliwy, to robię to dopiero na końcu, gdy już przez mój przebrniecie.
Od wkroczenia do szkół do żądania matury z religii. Historia lobbingu biskupów - Anna Dryjańska

Podoba się? Polub mój fanpage, niech spodoba się także Twoim znajomym!

Pozdrawiam (:

3 komentarze :

  1. Śmieszne jest jeszcze to, że kiedy nie chcesz być częścią indoktrynacji, to dostajesz papierek o "wypisaniu" się z lekcji religii. I właśnie wtedy się dowiadujesz, że już byłeś na nią zapisany...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak, wesoło jak w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.taraka.pl/zloddusz


    A polecam!

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*