niedziela, 23 czerwca 2013

W Białymstoku ludzie szaleją.

Białystok to chyba nie do końca miasto, a bardziej stan umysłu. Bo byłem w Białymstoku, dlatego o tym piszę. Ale przecież byłem też w Warszawie, Lublinie i Krasnymstawie. W kilku innych miejscach z resztą też. Panie kochany, toć ja i Hutki roztoczańskie zwiedziłem. Ale o tym nie będę pisał. Chociaż o Hutkach może coś wrzucę, jednak ze zgoła innego powodu. 
W każdym razie dla człowieka żyjącego całe życie poza Białymstokiem, wizyta w tym niepozornym mieście jest szokująca, o ile jest on co najmniej średnio wnikliwym obserwatorem świata i ludzi. Jeśli nie jest, to podejrzewam, że nawet odwiedzając Alaskę nie zauważy, że ludzie mówią innym językiem. Że nie ma ludzi. Ale ja akurat jestem cholernie wnikliwy, z tego też powodu świat doczekał się (w końcu! zewsząd napływają podziękowania) mojego bloga.
Zatem, wracając do rzeczy po tej, musicie przyznać, ciekawej dygresji, opowiem Wam krótko (bo taka też była moja tam wizyta) o stolicy Podlasia, a dla własnej wygody przyjmę upośledzoną formę opowiadania-reportażu:


Uwaga, opowiadanie-reportaż!

Nastał dzień słoneczny, w którym to skierować miała się moja życiowa wyprawa w kierunku Podlasia. Wsiadłem do busa i, po odparciu próby obrabowania mnie z dziesięciu złotych przy zawieraniu umowy o przewiezieniu mojego ciała, rozsiadłem się na jednym z siedzeń, które oferował mi arcyprzestronny bus (kolana odkształcone).

Będąc z natury człowiekiem starającym się przewidywać skutki i skutków tych przyczyny, wyposażyłem się w dużą ilość monet. Dlaczego? Otóż dlatego, że nie miałem czasu na spacer, a musiałem z dworca szybko przemieścić się kilka kilometrów na południowy wschód. Zasięgnąłem rady na pewnym portalu znającym się dobrze na komunikacjach miejskich kilku miast i wywiedziałem się, w jaki autobus wsiąść, a do jakiego się przesiąść. W mojej głowie kłębiły się myśli typowe dla człowieka mieszkającego w Lublinie: "Nie jedź na gapę, stracisz dużo czasu w przypadku kontroli!", "Czy w autobusie będzie biletomat?", "Obym nie musiał kupować biletu u kierowcy!" i tym podobne. Obładowany bagażem wsiadam do autobusu, w jednej ręce mam to, w drugiej tamto, w trzeciej portfel z monetami. Nie wiem ile tu kosztuje bilet. Ktoś kupuje przede mną, muszę podsłuchać, bo jak zapytam, to przecież mnie niechybnie opie***li! Obserwuję więc tę transakcję bacznie i spostrzegam rzecz następującą: dziewczyna daje kierowcy NIEWYLICZONĄ kwotę pieniążków, ten WYDAJE JEJ RESZTĘ rzucając przy tym żartem! Nie usłyszałem go niestety dobrze i nie wiem jak bardzo był zabawny, ale nie jest to moim zdaniem w najmniejszym stopniu ważne. Była to jedna z najbardziej znamiennych sytuacji, która w dużym stopniu ukształtowała mój pogląd na miejsce, do którego trafiłem.

Inną sytuacją tego typu była wizyta w eleganckiej naleśnikarni. Być może zostałem wzięty, za jakiegoś kontrolera jakości, czy inne licho, ale w każdym razie od razu po wejściu zaatakowała mnie pani z kartą dań. Zaatakowała bardzo uprzejmie. Ja równie uprzejmie powiedziałem, że najpierw sobie poczytam, bo w sumie nigdy wcześniej nie byłem w naleśnikarni i nie wiedziałem czego się spodziewać. I tak  pogrążony w lekturze siedziałem kilka chwil, po czym podniósłszy głowę zauważyłem, że pani kelnerka już zmierza w moim kierunku. Musiała kiedyś długo rozważać, czy przyjąć ofertę któregoś z zespołów F1, czy z białostockiej naleśnikarni. Złożyłem zamówienie (wybrałem naleśniki!), zaś kiedy zostało zrealizowane, zabrałem się do spokojnego posiłku. Już po kilku chwilach znowu zderzyłem się z białostockim szaleństwem. Być może naleśniki jadłem zbyt spokojnie i bez uśmiechu na buzi, co sprowokowało panią kelnerkę - tego nie wiem. Faktem jest jednak, że owa pani z rozbrajającym uśmiechem i troską podeszła i zapytała: "Smakuje panu?". Zamurowało mnie, lecz szybko się rozkułem i zdołałem zapewnić panią, że i owszem, że smakuje. Wiadomo, że obsługa w restauracjach musi być miła, ale nie spotkałem się z uprzejmością posuniętą tak daleko i wciąż pozostającą autentyczną. Byłem tym tak bardzo mile zaskoczony, że przy płaceniu z przyjemnością zwróciłem pani kelnerce uwagę, że nie policzyła wszystkich rarytasów, które zamówiłem.

Ponadto spotkałem w Białymstoku kilka, może kilkanaście osób, z których każda zwracała się do mnie po prostu z dużą życzliwością i ani jednej, która byłaby jakkolwiek nieuprzejma (nawet od pana na dworcu, którego nad ranem nie poczęstowałem Kubusiem, nie usłyszałem obelg). Czy ktoś mi zatem powie: 
co, do cholery, jest z tym miejscem nie tak?!

Gdzie jeszcze są takie miejsca w Polsce? Czy może Lubelszczyzna taka jest, tylko ja tego od lat nie mogę zauważyć? Czy to mylne wrażenie, że większość tutejszych jednak na ogół ma z czymś kłopot, że coś im nie pozwala się odnosić do obcych z życzliwością wynikającą z wiekowej zasady "domniemania niewinności"?

Ps. Kiedyś będzie o tym co miało być w drugim poście. 
Ps.2 Polecam białostocką naleśnikarnie "Retrospekcja"


Podoba się? Polub mój fanpage, niech spodoba się także Twoim znajomym!


Pozdrawiam (:

28 komentarzy :

  1. akurat wczoraj i moja mama wspominała Białystok z uśmiechem na ustach :) dobrze, żeś wrócił do pisania, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Musze się wybrać do Białegostaku w te wakacje! :) Pozdro X.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naleśnikarnia Retrospekcja, idealny wybór ! ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, ja tu mieszkam i... Nigdy nie wydawało mi się to dziwne, że kelnerzy/kelnerki pytają, czy mi smakuje... Ale spoko, Białystok też ma wady- europejska stolica podpaleń mieszkań obcokrajowców np... Faszyzmu, rasizmu, nazizmu i antify tu od groma i ciut ciut... Ale nie jest najgorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolego/ kolezanko, co ty za bzdury opowiadasz? Właśnie przez takie opinie szerzone po jednorazowych incydentach, Białystok staje się "stolicą nietolerancji", a nie jest ona wcale wyższa, niż w innych miastach Polski. Tylko jakoś ta "nasza" ludziom bardziej w oczy kłuje, bo rozdmuchana aż do tvnu... Spokojnie, my nie zabijamy się na ulicach ;) Nie lubimy się tak samo mocno jak w innych miastach, ale nikt nikogo z siekierą po Rynku Kościuszki nie gania ;)

      Zapraszamy serdecznie! Oby więcej takich pozytywnych opinii! Może one zmienią obraz Białegostoku nawet w oczach jego rdzennych mieszkańców :)

      Usuń
    2. Niestety ale nie masz racji, że są to opinie szerzone po jednorazowych incydentach, bo tylko jednorazowe incydenty są podawane do wiadomości publicznej. Na codzień współpracuje z obcokrajowcami, którzy mieszkają w Białymstoku, i niemiłe sytuacje zdażają się każdego dnia. I z przyktością muszę stwierdzić, że miasto jest "stolicą nietolerancji", wynikajacej z zaściankowej mentalności mieszkańców. Każdego dnia coraz bardziej się wstydzę, że tu mieszkam i pochodzę z tego jakże "uprzejmego" miasta.

      Usuń
    3. skoro tyle incydentow nie jest podawanych do wiadomosci publicznej, to jak mozesz stwierdzic ze w innych miastach wszystkie incydenty sa podawane do wiadomosci, a przez to jak mozesz porownac inne miasta do Bialegostoku? moze np. w Łodzi jest tego 40x wiecej, tylko nic nie jest podawane np. w telewizji, mhm?

      Usuń
    4. Wątpie, mieszkałam w wielu miastach, również w Europie, obracjąc się w środkowisku międzynarodowym i nie spotykałam się nigdzie z takim stopniem nietolerancji jak w Białymstoku. Smutna prawda, ale prawda.

      Usuń
    5. Koleżanko , mieszkałaś w wielu miastach oraz w Europejskich? Okej ,tylko czy w tych miasta obcokrajowcy potrafią przy jednym gwizdzie wylecieć w 40 za krzaka i wyrwać Ci telefon , laptop? Wątpie . Prawda jest w Białymstoku taka ,że oko za oko ,ząb za ząb :) . Pozdrawiam pierdo*** Czeczenców co nie potrafią sie zachować ! Nie jesteście u siebie tylko w cywilizowanym kraju !

      Usuń
    6. ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka i nie mierz miarą Czeczeńców, bo to inna bajka. Czeczeńców u nas można uznać za mniejszość narodową, która przez głupie prawo więcej może nic obywatele i temu też czują się bezkarni. Zaważ, że w Białymstoku co roku mamy co raz więcej Portugalczyków, Hiszpanów, Turków czy nawet Francuzów, którzy nikomu nic złego nie romu a mimo wszystko napotykają się z niemiłymi sytacjami każdego dnia. Więc się nie zgodzę, że oko za oko, ząb za ząb. Nie mieszkam w tej części Białego gdzie są Czeczeńcy więc może nie znam problemu, ale to nie znaczy że trzeba wszystkich mierzyć tą samą miarą i samemu wymierzać sprawiedliwość oraz nękać wszystkich obcokrajowców chodzących po Białymstoku.

      Usuń
    7. https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=KnWkNMbiovs

      Usuń
    8. wstyd, że tacy rasiści chodzą po ulicach tego "uprzejmego" miasta

      Usuń
  5. ostro ;o też nie podejrzewałam, że Białystok jest taki uprzejmy, a żyje w tym mieście od lat ;o

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako mieszkaniec Białegostoku też nie rzuciło mi się to, tak jak przedmówcom, ale miło, że ktoś zauważa Białystok ze stron innych niż nietolerancja na obcokrajowców, "sledzikowanie" i wieś :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Widać to jest dla nas normalne, a innym się wydaje spoko. Jak to mówi pewne przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie" - czyli lubelszczyzna też pewnie ma coś swojego fajnego :)
    PS. zapraszam i miłego pobytu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubelszczyzna jest bardzo urokliwa w aspekcie przyrodniczym choćby, ale ludziom w miastach, np. w Lublinie najczęściej brakuje luzu i po prostu dobrego humoru. Nie jestem człowiekiem, który musi nawiązać kontakt zawsze, nawet z panią, która w moim życiu zasłuży się tylko sprzedaniem mi batona, bynajmniej, ale czasami dobrze jest wymienić życzliwy uśmiech, czy dwa zdania przy okazji brnięcia przez jakieś tam swoje problemy ;) I o ile w Białymstoku wydawało mi się to przez te kilkadziesiąt godzin naturalne, to żyjąc na co dzień w Lublinie czuję, że najbliższa okazja do uśmiechnięcia się będzie dopiero, gdy spotkam się z kimś znajomym ;)

      Usuń
    2. Generalnie wolę skupiać się na szukaniu dobrych stron, bo mam zawsze pewność, że znajdzie się masa osób, które pomogą mi znaleźć te złe :) Pozdr.!

      Usuń
  8. A co to jest "śledzikowanie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki sposób mówienia, chociaż w mieście jest znikomy - na wsiach juz mocno słychać. Chodzi o specyficzną wymowę np. "sledzikowanie" "chciesz" "zrobilismy". Ale w mieście nikt tak nie mówi, a jeśli jestem do tego przyzwyczajony, to na wsiach mowią zdecydowanie mocniej śledzikując xD

      Usuń
    2. specyficzna gwara podlaska, miękkie mówienie, nie śledź a sljedz, dodatkowo różne dziwne słowa jak "zgnił" które znaczy "uśmiał się" czy używanie słowa "dla" wszędzie gdzie się da.

      Usuń
  9. Ojoj, mieszkam od lat w Białymstoku i zawsze twierdziłam, że Białystok to stan umysłu. Zawsze się pozostanie białostockim śledziem :P Przynajmniej dla kogoś jest do śmiechu, gdy nas słyszy XD A miasto urokliwe, zielone, miłe, trochę nudnawo momentami, ale ogólnie polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zielone to ono było. Teraz jest betonowe, jak i faszystowskie władze miasta.

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja lubię to sljedzikowanje!! ;-)

    P.S. Mącik, muszę Cię zmartwić... zobacz co dziś znalazłam w prasie: http://polska.newsweek.pl/sto-procent-nienawisci-w-bialymstoku,105372,1,1.html

    OdpowiedzUsuń
  12. ŁaaaaaŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁ.. Bo w innych miastach przecież nie ma rasizmu, srizmu, skinów itp itd ^^ Full nienawiść w Białymstoku ^^
    Mieszkam tu 22 lata i nigdy nic mnie nie spotkało takiego, żebym się tu mogła źle poczuć. Tak jak WSZĘDZIE są też ludzie, którzy nie przynoszą nam chwały i splendoru i tylko o takich się w wiadomościach mówi, bo tylko takie debilizmy są dla świata ciekawe.
    Poza tym cała reszta nas jest taka jak opisał to Mącik. Tylko o nas już nie ma co mówić w tvn bo przecież to nudne...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mieszkałem w lublinie kilka lat, Lubelszczyznę znam jak własną kieszeń. Teraz Białystok jest moim domem. I powiem wam, że wca;e nie jesteśmy tu bardziej uprzejmi niż na Lubelszczyźnie. Na początku miałem takie wrażenie i ja. Ale teraz jak zajeżdżam do Lublina wydaje mi się że wszyscy tam są bardziej mili. Takie złudzenie apteczne ;). Natomiast problem rasizmu nazizmu a tak naprawdę DEBILIZMU jest tu dużo bardziej zauważalny. Nie mówcie, że nie ma problemu. Jest i niestety tak głęboko zakorzeniony w miasto i jego układy, że naprawdę te łyse NYGUSY wydają się być bezkarni.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie zgadzam się z prawie żadnym powyższym komentarzem. Białystok to nieciekawe miasto. Ktoś słusznie napisał, że to zaścianek. Jeśli tam nie mieszkasz, a tylko odwiedzasz, nie zauważysz tej wrogości. Osoby odwiedzające Białystok odnoszą wrażenie, jakie odnoszą, ale to tylko wrażenie. Niestety. Piszę to jako Polak, który pochodzi z innej części Polski i miał okazję mieszkać w Białymstoku powyżej 5 lat.

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*