wtorek, 25 czerwca 2013

Nie krzyczeć

Znowu natrafiłem na świetny polsatowski program "Tak czy nie?", którego prowadząca wydaje się być kompetentna chyba jedynie do tego, by zadawać tytułowe pytanie. Pan Winnicki z panem Andrzejem Celińskim dyskutowali o sprawie ostatniego incydentu w czasie wykładu Zygmunta Baumana na uniwersytecie we Wrocławiu. 

Nie będę jednak roztrząsał, który z panów miał rację w tym sporze, bo naturalnym jest, że nie miał jej żaden z nich, tylko ja, ale nie powiem Wam jak jest naprawdę. Refleksja moja, będąca owocem obejrzenia tego programu, tyczyć się będzie sposobów komunikacji preferowanych przez sporą część populacji. Otóż ta spora część wierzy głęboko, że im głośniej się wyraża myśli, tym większa szansa na przekonanie innych do swoich racji. Wydaje mi się, że niestety robią sobie (a zwłaszcza rozsądniejszej części populacji o tych samych poglądach) takim wierzeniem dużą krzywdę. Weźmy sytuację z owego wykładu:


Grupa kibiców Śląska Wrocław razem z przedstawicielami Narodowego Odrodzenia Polski krzyczy i krzyczy, że precz z komuną, że sierpem i młotem, wyprowadzają ich antyterroryści, kładąc kres tej merytorycznej dyskusji. Efekt jest taki, że skrajni prawicowcy w Polsce są postrzegani jako pieniacze, idioci, awanturnicy, kibole. Wyobraźmy sobie teraz, że wśród widowni siedział sobie jakiś spokojny skrajnie prawicowy pan, który chciał wysłuchać wykładu wroga, a potem może nawet zadać jakieś ciekawe, merytoryczne, a może nawet kluczowe pytania, którymi dał by do myślenia choćby kilku osobom. Niestety przez ludzi, z którymi ten spokojny człowiek dzieli poglądy, taka możliwość się przed nim zamknie, bo i tak każdy będzie do niego wystarczająco źle nastawiony.

Tym przykładem chciałem zobrazować zjawisko, które z powodzeniem występuje na wszystkich frontach politycznych, innych z resztą też. Osobiście często spotykam się z walecznymi antyklerykałami, arcywyrazistymi ateistami, którzy jak szaleni rzucają kolejne swoje slogany. Razi mnie to, bo sam jestem do kościoła nastawiony bardzo nieprzyjaźnie i chciałbym, żeby ludzie, z którymi dzielę poglądy prezentowali przyzwoity poziom dyskusji. Być może wtedy zmieniłoby się postrzeganie ogółu antyklerykałów w Polsce, bo w tej chwili antyklerykał jest dla ludu chamem, krzykaczem, który do tego często plącze się w zeznaniach.

Jestem też niemal pewien, że niejeden katolik (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) przepełnia się rozpaczą widząc poczynania polakatoli podejmujących kolejną polemikę na temat kościoła. Polakatol, pozwolę sobie wyjaśnić, to taka standardowa jednostka człowiecza, która niespecjalnie pasjonuje się myśleniem, za to najwyższą jej wartością pozostaje przez całe życie bronienie swoich racji. Nad taką jednostką opiekę pasterską sprawuje ksiądz. Obojętnie jaki, byleby był księdzem. Problemów wychowawczych w tej relacji nie odnotowuje się.

Takich przykładów jest zapewne nieskończona ilość, jak nietrudno się domyślić, cierpi na tym niestety poziom debaty publicznej. Jedni odczuwają to bardziej, drudzy mniej. Ci drudzy mniej odczuwają również wiele innych rzeczy, jak choćby fakt, że każdy może mieć inne poglądy, że w jakimś miejscu może być inna pogoda, niż w tym, w którym się taka osoba znajduje, albo że jedna kultura może postrzegać za normę inne rzeczy niż ta, do której przynależy owa osoba.

Mam nadzieję, że rozumiecie istotę. Moim gadaniem chcę zwrócić uwagę na pewne prozaiczne sprawy, które powodują, że nikt nikogo na dobrą sprawę nie rozumie. Chcę zmusić do szerszego spojrzenia na wiele różnych. Mnie samego pisanie na blogu zmusza do wyciągania nowych wniosków, do poszerzenia perspektywy, do wczucia się w inne osoby. Na ogół jest tak, że gdy zaczynam pisać na jakiś temat, to później jestem zaskoczony, że doszedłem do takich a nie innych wniosków. A Wy to macie podane na talerzu. Za darmo. Nic tylko brać. He, he.

Pozdrawiam (:

6 komentarzy :

  1. Nie sposób się nie zgodzić, z niecierpliwością czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znów powiedziałeś wszystko i nie wiem co dodać :) Będziesz jeszcze opisywał jakieś miasta w których byłeś? Może Lublin?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój drogi Mąćku, pozdrawiam i zachęcam do załatwienia banalnych acz niezbędnych spraw osobiście przyziemnie koniecznych, tych na dziś i wkrótce, jeśli czujesz co mam na myśli . Chyba,że prana będzie Ci karmą jedyną
    AndrzejowA

    OdpowiedzUsuń
  4. Zamawiam notkę o Jezusie raz, no chyba że o stancjach w Lublinie, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*