niedziela, 28 lipca 2013

Świta Świętowita

Chciałem zapytać Was, czy to nie jest bolesne dla Waszych umysłów, że historia jest tak brutalnie manipulowana? Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie - to pewne, ale tu nie trzeba wielkiej wiedzy by stwierdzić, że ktoś nieustannie czuwa nad tym, by w powszechnej świadomości funkcjonowały takie a nie inne wdruki.

Pytam bezpośrednio Was, którzy to czytacie (chociaż podejrzewam, że i tak nie odpowiecie zbyt obficie), bo jest to dla mnie dosyć mocno nurtująca kwestia, czy poziom takiego kształtowania świadomości osiągnął już brutalnie wysoki poziom. Wiadomo, na co Maksio jest uczulony, to o tym będzie pisał. Jak wiadomo (albo i nie) nie jestem człowiekiem, który uważał na lekcjach historii przez 12 lat nauki. Jednak pozostał mi taki zarys realizowanego materiału:
  • zgodny z ewolucją rozwój gatunku ludzkiego;
  • starożytne cywilizacje Rzymu, Grecji, Mezopotamii itd., wierzenia tych ludów;
  • dwie lekcje o plemionach zamieszkujących ziemie aktualnie polskie (pamiętam, że na Lubelszczyźnie byli Lędzianie!);
  • legendy o Ziemowitach i innych;
  • Mieszko I, chrzest Polski i wielki początek państwa polskiego;
  • wspaniali goście pokroju męczennika św. Wojciecha i tak dalej.
Wynika z tego następujący obraz: 
W czasach, gdy kwitła kultura w starożytnej Grecji, gdy rozwijał się Rzym, na ziemiach środkowej Europy sytuacja była zgoła odmienna. Koczownicze plemiona uczyły się hodować pierwsze rośliny, raczej jedli to, co udało im się upolować. Nie posiadali własnej kultury, ani żadnego cywilizacyjnego dorobku.W Rzymie, czy Grecji kwitła nawet sztuka, nie mówiąc o handlu. To były prawdziwe potęgi, do których z jakichś względów z żadnej strony nie zbliżył się żaden lud słowiański. Czas ciemności nie mógł jednak trwać wiecznie. Po wielu wiekach pozbawionych znamion rozwoju doszedł do władzy książę Mieszko, który przyjął chrzest. Pozbawiony dotychczas tożsamości narodowej lud zamieszkujący ziemie zarządzane przez Mieszka entuzjastycznie przyjął nowe wyznanie, które od razu zdobyło serca wszystkich (JUŻ) Polaków. Kraina nad Wisłą stała się wówczas piękną ojczyzną chrześcijańskiego narodu. Przez całą swoją historię naród ów był nękany, najeżdżany przez wszystkich. Jego rola w historycznym spektaklu to bronienie się do ostatniej kropli krwi z lepszym lub gorszym skutkiem. Najeźdźcy nie mieli litości, wyrzynali wszystko, co się dało, a ich zachowanie było godne najwyższego potępienia. Polacy w sumie tylko raz się odgryźli, zdobyli Moskwę na parę lat, ale oni to zrobili delikatnie, subtelnie, z gracją i należy im się za to chwała na wieki. Bo przecież tam nikogo nie zabijali, tylko sobie szli, szli, aż doszli i hyc, Moskwa zdobyta. I tak dalej, i tak dalej.
Naprawdę, coś w tym rodzaju zostało mi po dwunastoletniej MENowskiej kuracji i naprawdę napawa mnie to odrazą. Ciężko mi sobie wyobrazić, że człowiek nauczający historii nie stara się choćby podprogowo przekazać realnego obrazu historii, a tylko klepie podstawę programową, którą nie wiadomo kto skonstruował tak, by wciąż pogłębiała ignorancję narodu w sprawię jego korzeni, czyli rzeczy ponoć najważniejszej. I to jest równie obrzydliwe, że ci krzyczący o wadze pamięci o korzeniach jednocześnie łączą je z datą 966. Owszem, to jest początek, ale na pewno nie Polaków.

Dlaczego tak nikt nie powiedział mi w szkole, że Słowianie mieli swoje wyznanie, swoją bogatą mitologię? Tyle wiem o rzymskiej i greckiej. Nawet na języku polskim omawia się mity greckie. Są nawet pieprzone konkursy mitologiczne! A my, Polacy, przed 966 byliśmy zasranymi poganami. Ot i wszystko. To, że byliśmy poganami z kulturą dla nas na pewno piękniejszą od tej helleńskiej nie jest istotne. Nie na tyle, by powiedzieć o tym w szkole dzieciom, prawda? No bo chyba w programie pomija się rzeczy mało istotne. A może komuś jednak na tym zależało, tylko komu? Heee, heee,

Naturalną rzeczą jest, że wtłoczenie obcego wyznania ludowi nie jest rzeczą prostą, a złożoną. Składa się między innymi, a może przede wszystkim, właśnie z odbierania tożsamości, a proces ten nie trwa krótko, co najmniej setki lat. Jego przejawami jest na przykład niszczenie wszelkich miejsc kultu, nie mówiąc nawet o mordowaniu opornych. Przykazanie piąte, owszem, funkcjonuje, ale dotyczy tylko swojaków. Innowierców można w imię boga wyciąć, problemu nie widzi w tym sam Bóg, tak przynajmniej powiedział kiedyś panu Mojżeszowi. I tak, w wyniku owego procesu, w Polsce ostała się garstka rodzimowierców i kultywujących pamięć o pięknej przeszłości. Dobrze, że chociaż tyle, bo łatwo nie było. Posągów Świętowita i jego świty również nie ma zbyt wiele w polskim krajobrazie. Są za to piękne przydrożne kapliczki, których zagęszczenie jest pewnie podobne jak i ludności. 

Chciałbym, żeby chociaż jedna osoba za moją przyczyną zdała sobie sprawę jak znakomitych mamy przodków i jak nieładnie czynimy niszcząc, świadomie lub nie, pamięć o nich.

W ramach podsumowania wstęp do albumu "Równonoc", który bardzo przypadł mi do gustu, chyba koniec końców najbardziej z całej płyty. Podejrzewam, że nie wszyscy zaproszeni na nią zrozumieli ideę w stu procentach.

Czytał Tomasz Knapik.
A na deser udostępniany niegdyś wykład pewnego wesołego pana, który mówi w sposób sensowny o absurdalnych sprawach. Jeśli ktoś podziela jego sposób myślenia, może tu więcej nie przychodzić.


Jeśli bardzo chciałbyś naprawić swoje błędy w zakresie wyrażania szacunku dla swoich korzeni, polub mój fanpage. To stosunkowo mało, ale zawsze coś.


Chwała przodkom! (:

4 komentarze :

  1. Aż mnie naszła ochota na obejrzenie 'Starej Baśni', dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy znasz może jakieś inne filmy o tej tematyce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inne filmy, czyli nawiązujesz do filmu-wykładu pana księdza? :>

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy i potrzebny post... ciekawe ilu osobom da to do myślenia?
    Ja polecam http://www.ksiegarniaswit.pl/101341-mit-polski-zadruga.html

    OdpowiedzUsuń

Nie krzycz, nie przeklinaj bez powodu, nie bądź niemiły bez powodu :*